JustPaste.it

O sobie i ojczyźnie

Przemija dzień za dniem,czego wczoraj nie widziałem dzisiaj wiem

Przemija dzień za dniem,czego wczoraj nie widziałem dzisiaj wiem

 



Lata lecą .Wzrok mętnieje. Literek nie dostrzegam,ale dzieciństwo jak bożą krowkę na dłoni, mamę z sierpem w srod kłosow zborz,bockow na kominie i pamiętam jak ,ziemię do kołchozu zabrali ,a szablę ułanską ojca połamali,mama świętą dziewicę o ratunek błagała, suchary na Sybir rychtowała ...ale los był łaskaw, na jasnym niebie samoloty pojawiły, bomby rzuciły, strzecha słomiana z gnizdem bocków spłonęła, a czerwonoarmisci na wschod pieszchali,w lasach chronili.

Ojciec obok spalonej chałupy ziemiankę kopał a na kominie bocki gniazda wiły. Czy enkawudzisci ich na białe niedzieie wywiozą -pytałem ojca?
Los - był łaskaw.Bocki powiększyły rodzinę,młode klekatały , z rodzicami na mokradłach zabki połykały,jesienią sejmnikowły i do ciepłych krajow uleciały.A jak znów wrociły , wyjeżdzalismy do drugiej ojczyzny, żegnałem ich ze łzami w oczach.
Na zienmach poniemieckich bocianów i skowronków takich nie spotkałem .
W 75 roku życia stanęłam na ziemi dzieciństwa ,po ziemiance i kominie sladu nie było,rosly klony i brzozki, a pola gdzie świstała kosa ojca i piosenki skowronka rozlegały ugorem stały .Czas wykancza nie tylko nas -powiedziałem sobie smutnie .
Dzis w bujanym fotelu kartki z kalendarza zrywam ,lat nie liczę i w miłośc ojczyzny nie wierzę, oczarowany historią szabli ojca - szarzowalem i pięć lat za to kiblowałem, za ojczyznę giną kmiotki ,a sukcesy zgarniają skurwysyny.
Kiedy patrzę na pisowskich janczarów z kolczykami w nosie i obłędnym wzrokiem -ogarnia przerażenie,dać im broń,a zakatrupią drugi sort do kilku pokolen w stecz,w imię oczywiscie śławetnj miłosci katolickiej i obornie cnoty panny częstochowskiej .
Uśmiecham jednak do siebie,usmiech nic nie kosztuje,a znaczy więcej niż koscielny znak pojednania "i wspamniana miłość ..
Czasu nie zatrzymam , koszmarów przeszlosci nie zlikwiduję, świadomosci Rodakow nie zmienię,świata nie zmienię ale siebie naprawiam- rano - zajmuję kolejkę do łekarza rodzinnego po skierowanie do ortopedy ,a tam połroczna kolejka, do sanatorium dwuletnia. Starość bozia sknocił i nie przeprosił ma polski charakter -czuję to na własnej skórtze .Ale na pocieszenie mam - Annę w jej usmiechu moje zbawienie.

bbadab592c61a35f57d6d6e70f0e3732.jpg